logo

Drodzy Czytelnicy

"Jeśli jutro wejdziemy na szczyt i skończymy nową drogę, będzie to bardzo przypominało dokonania z 1983 roku dwóch Polaków: Wojtka Kurtyki i Jerzego Kukuczki. Udało im się we dwójkę przejść dwie nowe drogi w Karakorum podczas jednego sezonu letniego - jedną na Hidden Peak, gdzie teraz jesteśmy, a drugą na Gasherbrum II. Te dwie linie mniej więcej w tym samym czasie co my. To zadziwiające. Minęło 25 lat od ich przejścia, ale do dzisiaj nikt nie ośmielił się zrobić niczego podobnego. Gdzie zatem jest ewolucja światowego alpinizmu? A może ci wspinacze swoim kreatywnym duchem wyprzedzili swoje czasy?" Oto cytat z pierwszego artykułu w ostatnim numerze GÓR z 2008 roku, który trzymacie w rękach. Autorem tych słów jest nie byle kto, bo Walery Babanow - bez wątpienia jeden z najwybitniejszych alpinistów ostatniego dziesięciolecia. Słów dla Polaków miłych i łechcących nasze narodowe ego, ale przede wszystkim - patrząc na nie bez emocji i obiektywnie - zawierających sporo prawdy o postępie (czy też może jego braku), jaki dokonał się we wspinaniu w stylu alpejskim w górach najwyższych na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza. Czyż - przywołajmy inną piękną kartę z kroniki "złotego wieku" naszego himalaizmu - przejście Świetlistej Ściany Gasherbruma IV przez Kurtykę i Schauera z 1985 roku nie jest do dziś uważane za absolut "gry alpejskiej"? Jeśli dodamy do tego rewolucję, jaka dokonała się od tego czasu w sprzęcie i ubiorze, odpowiedzi na zadane przez Rosjanina pytania wydają się proste... Wróćmy jednak do samego Babanowa - to już drugie opowiadanie tego wspinacza, które zamieszczamy w ostatnim czasie. W GÓRACH 2007/12 opisywał on wytyczenie imponującej drogi na Jannu, tym razem z przyjemnością publikujemy wciągającą relację z jeszcze bardziej ambitnego przedsięwzięcia - wytyczenia dwóch dróg na ośmiotysięcznikach Broad Peak i Gasherbrum I. W redakcji mamy wrażenie, że pióro Rosjanina z każdym kolejnym tekstem staje się coraz lepsze. Oceńcie zresztą sami...

Okładkowe zdjęcie przenosi nas do Nepalu, ale zostajemy przy tej samej wspinaczkowej grze - stylu alpejskim na dużych ścianach gór wysokich. Cieszy nas, że - po zdjęciu z Kingą Baranowską na tytułowej stronie w poprzednim numerze - znowu możemy uhonorować okładką zacne osiągnięcie młodego pokolenia polskich alpinistów. Mowa oczywiście o nowej drodze na Pharilapchy w Nepalu, która była mocnym akcentem kończącego się sezonu polskich alpinistów. Radzi jesteśmy także, że chłopakom udało się przywieźć z tej wymagającej wspinaczki kilka naprawdę przyzwoitych zdjęć. Wszak polska fotografia wspinaczkowa z gór najwyższych ma u nas naprawdę chlubną tradycję, do której warto nawiązywać (co robi na przykład Piotrek Morawski). Nawet po latach zdjęcia z Himalajów i Karakorum zrobione przez "Zygę" Heinricha, Wojtka Kurtykę czy Tadeusza Piotrowskiego robią wielkie wrażenie. Czekamy na następców - i to nie tylko w aspekcie fotograficznym!

Głównym tematem grudniowych GÓR jest jednak Grenlandia, a konkretnie imponujące skalne ściany na największej wyspie świata. Pretekstem do dwudziestostronicowego materiału, którego przygotowanie wziął na siebie Maciek Ciesielski, były dwie udane polskie wyprawy, które latem 2008 roku wspinały się w tym odległym zakątku naszego globu. Oprócz relacji z działalności tych ekspedycji w monografii znajdziemy historię eksploracji i topo najsłynniejszych grenlandzkich ścian, wspomnienia z polskich wypraw sprzed 8 lat oraz wywiad z bohaterem minionego sezonu w tym rejonie - Słoweńcem Andrejem Grmovšekiem. Krótko mówiąc, monografia wpisuje się w naszą GÓR-ską tradycję publikowania większych, zbiorczych materiałów o najciekawszych rejonach i górach świata. Mogę chyba zdradzić tajemnicę, że w przygotowaniu jest już kolejna nie lada gratka dla miłośników alpinizmu przez duże "A", czyli niezwykle obszerny materiał poświęcony sztandarowym patagońskim turniom: Cerro Torre i Fitz Royowi.

Oczywiście tematyka tego numeru GÓR nie kończy się na klimatach alpejskich. Dla kontrastu mamy również pokaźną dawkę wspinania skalnego w Yosemite - z kolejnym świetnym opowiadaniem Marka Raganowicza oraz wspomnieniami z bicia rekordu na Nosie z pierwszej ręki Hansa Florine'a. Jak na tę porę roku przystało, serwujemy również sporą dawkę skituringu. Ponadto recenzje, ciekawe opowiadanie w dziale Literatura i początek podsumowań (na razie sezonu eksploracyjnego w Skałkach Podkrakowskich oraz działalności Naszych Skał). Dlaczego początek? Otóż pierwsze GÓRY Anno Domini 2009 przyniosą ich znacznie więcej i to w wyjątkowej formie. Na razie jednak opuśćmy zasłonę tajemnicy. Do zobaczenia w Nowym Roku!

Piotr Drożdż



adres email do składania reklamacji: reklamacje@czytaj.goryonline.com